narty - Droga do szczęścia https://drogadoszczescia.com Kilka słów o moim życiu, prawie i języku niemieckim :) Tue, 10 Apr 2018 09:07:47 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.3 https://i0.wp.com/drogadoszczescia.com/wp-content/uploads/2019/02/cropped-Droga-do-Szczescia-2.png?fit=32%2C32&ssl=1 narty - Droga do szczęścia https://drogadoszczescia.com 32 32 144334462 Narty – podejście drugie https://drogadoszczescia.com/2018/04/10/narty-podejscie-drugie/ Tue, 10 Apr 2018 09:07:47 +0000 http://drogadoszczescia.com/?p=280 Zarażeni narciarskim amokiem postanowiliśmy wybrać się w tym roku ponownie na weekend w góry. I z całą pewnością udało nam się zrealizować to założenie. Tak, jak ostatnim razem, wzięliśmy sobie wolny piątek i pojechaliśmy z samego rana do miejsca docelowego.   Źródło: http://www.szklarskaporeba.pl/ Wybór […]

The post Narty – podejście drugie first appeared on Droga do szczęścia.

]]>
Zarażeni narciarskim amokiem postanowiliśmy wybrać się w tym roku ponownie na weekend w góry. I z całą pewnością udało nam się zrealizować to założenie. Tak, jak ostatnim razem, wzięliśmy sobie wolny piątek i pojechaliśmy z samego rana do miejsca docelowego.  

Źródło: http://www.szklarskaporeba.pl/

Wybór miejsca 

Początkowo w planach mieliśmy powrót do Karpacza, ale znajomi zaproponowali nam zupełnie inne miejsce. Pod rozwagę były wzięte Szczyrk i Szklarska Poręba, ale ostatecznie stanęło na tej drugiej miejscowości. Dziś muszę powiedzieć, że wybór był bardzo dobry i nie żałuję, że nie wróciliśmy do Karpacza. Nie dlatego, że jest tam gorzej, ale mam wrażenie, że „górka”, na której się uczyliśmy – co najmniej na pierwszy raz – była nie dość, że krótsza, to jeszcze taka jakby bardziej wymagająca… 

Nastroje przed wyjazdem 

Pierwsze dni marca były dość ciepłe, ale liczyliśmy, że warunki nam dopiszą. Zarezerwowaliśmy więc hotel a właściwie Villę Roma i zajęcia z instruktorem ze szkółki Pada Śnieg i czekaliśmy już tylko na wyjazd. 

Nadszedł dzień wyjazdu. Niestety mimo dnia wolnego nie mogliśmy się wyspać, gdyż już na 12.00 mięliśmy zarezerwowanego instruktora. Z Poznania do Szklarskiej Poręby jest kawałek, a jeszcze przecież musieliśmy się zakwaterować. 

Droga przebiegła bezproblemowo. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze zjeść drugie śniadanie, gdyż od pierwszego zdążyliśmy już zgłodnieć. Zamówiliśmy jajecznicę, co prawda najlepsza nie była, ale dało się ja zjeść. Po pozyskaniu energii ruszyliśmy w dalszą drogę. Na miejscu byliśmy około godziny 11.00, chcieliśmy zameldować się w pokoju, ale okazało się, że pokoje będą gotowe dopiero około godziny 14.00, i że poza pokojami za bardzo nie ma się nawet gdzie przebrać. Tak więc szybko wskoczyliśmy do samochodu i tam ubraliśmy się w nasze stroje narciarskie. Szybko pobiegliśmy zameldować się w szkółce (Pada śnieg) i poszliśmy do współpracującej z nimi wypożyczalni sprzętu.

Pogoda była cudowna – padał śnieg i było zimno, ale nie aż tak, żeby zakłócało to w jakiś sposób komfort zabawy.  

Wypożyczenie sprzętu i spotkanie z instruktorem 

Szybko wybraliśmy sprzęt i po chwili zmierzaliśmy już z panią instruktor na Puchatka. Było kilka rzeczy, które mi się nie podobały, jak np. to, że pani instruktor się nawet nie przedstawiła, nie jechała pierwsza, a za nami, żeby nam pokazać, jak się zachować. Gdyby jechała pierwsza, to byśmy wiedzieli co i jak zrobić. A wiadomo jesteśmy początkujący, więc (przynajmniej dla mnie), więc wszystko wydaje się niezwykle trudne i przez to straszne. Boję się, że się gdzieś wywalę zaburzając ciągi komunikacyjne, więc oczekuję w tej kwestii wsparcia. 😉 

Zjazd 1 

Całe szczęście bez wsparcia udało nam się zjechać z ławeczki. Na górze zrobiliśmy małą rozgrzewką i pojechaliśmy.

Niestety bardzo szybko dowiedziałam się, że moje buty nie do końca właściwie zostały dobrane.

Nie czułam czterech palców stopy lewej i czterech stopy prawej, a do tego niewyobrażalnie bolały mnie łydki. Tak więc w męczarniach zjeżdżałam na dół. Instruktorka próbowała mi buty jakoś poluzowywać, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Tak więc Moja Miłość zażywała lekcji jazdy na nartach, a ja, powoli ślimacząc się w dół, zastanawiałam się, kiedy to się wreszcie skończy. Gdy w końcu dotarłam na dół, musieliśmy się rozdzielić, gdyż ja nie byłam już w stanie dłużej jeździć. A przy dwóch godzinach, które wykupiliśmy na te dzień, gdzie wydłużyłam zjazd ze stoku, nie było już sensu zmieniać butów i hamować mojego partnera. Tak więc poszłam sobie na kawkę. Pod stokiem czynna była tylko jedna „restauracja”, gdzie można było coś zjeść lub się napić. Ludzi było tam multum. Nie było gdzie usiąść, czasem zwalniały się przy stolikach miejsca stojące. Tam więc przystanęłam i wypiłam kawę do powrotu Mojej Miłości. 

Jeśli chodzi o samą trasę narciarską, to jest ona niezwykle przyjemna, łatwa, nie za długa i nie za krótka. Wydaje mi się idealna dla początkujących. 

Źróło: https://www.booking.com/hotel/pl/villa-roma.pl.html

Źróło: https://www.booking.com/hotel/pl/villa-roma.pl.html

Pokój hotelowy 

Gdy już razem poszliśmy do hotelu, dostaliśmy pokój z dwoma łóżkami, które oczywiście zsunęłiśmy i nie było z tym problemu. Pokój był niezwykle czysty, przyjemny i przestronny. Łazienka mała, ale funkcjonalna i przede wszystkim bardzo czysta!, co nie we wszystkich noclegowaniach jest takie oczywiste. Właściciel hotelu to niezwykle pomocny i przyjemny człowiek. Szybko załatwiliśmy formalności.  

Minusem było to, że hotel jest podzielony tak jakby na dwa budynki, które z resztą inaczej się nazywają. Rezerwacja jest robiona na jedną villę w rezerwacji pokazana jest inna. One, co prawda znajdują się obok siebie, ale może wprawić to w pewne zakłopotanie.  

Nie podobało mi się to, że nie poinformowano nas, gdzie są serwowane śniadania. Sami się o to nie zapytaliśmy, bo akurat nie przyszło nam do głowy (zdarza się), a potem późnym wieczorem zastanawialiśmy się, gdzie są te śniadania i czy w ogóle są. Na stronie bookingu, gdzie rezerwowaliśmy pokój, nie było informacji, czy śniadania są oferowane i czy są wliczone w cenę. Wszyscy w opiniach zachwalali śniadania, ale mimo tego kompletnie nie wiedzieliśmy, jak jest w rzeczywistości. Co w sumie nie było jakieś mocno tragiczne, ale z pewnością niekomfortowe. Tak wiem, wszystkie problemy rozwiązałby jeden telefon. Nie chcieliśmy jednak dzwonić, bo było już po 22.00, żeby nie zakłócać spokoju właściciela, ale noc musieliśmy przeżyć w niepewności 🙂 

Źródło: https://www.booking.com/hotel/pl/villa-roma.pl.html

Źródło: https://www.booking.com/hotel/pl/villa-roma.pl.html

Śniadania – hotel 

Rano sprawa się wyjaśniła. Śniadania są serwowane w Villi Roma. I rzeczywiście są smaczne i różnorodne. Zdecydowanie warte polecenia.  

Odległość do stoku – hotel  

Ale! To nie dobre śniadania, przytulność pokoi czy miła obsługa są w tym miejscu noclegowym najlepsze. Najwspanialsze jest to, że na miejscu jest miejsce, gdzie można zostawić sprzęt i to, że stok jest oddalony o jakieś 200m. Nie trzeba brać taksówek, pokonywać pieszo długich tras ze sprzętem na grzbiecie, bo to dosłownie rzut beretem! 

Parking – hotel 

Na miejscu jest też miejsce parkingowe. Nie wiem jak z dostępnością miejsc w samym sezonie, ale dla nas się znalazło. 

Obiady 

Oberża u Hohoła 

Restauracja w bardzo przyjemnym klimacie z bardzo smacznym jedzeniem w przystępnej cenie. Chociaż obsługa klienta u nich odrobinę leży. Byłam świadkiem, jak kelnerka poinformowała gości, którzy jeszcze nic nie zamówili (byli w trakcie przeglądania karty dań a poszli już skorzystać z toalety), że toaleta jest płatna, jeśli nic nie zamawiają… Zniesmaczeni goście po tym incydencie oczywiście się szybko zebrali i wyszli… I się im nie dziwię.  

Źródło: http://uhochola.pl/

Bossa Nova 

Bardzo ładna restauracja należąca do hotelu. Odrobinę cukierkowe, ale przyjemne wnętrze, chociaż nie wiem, czy bardziej nie nadawałoby się do klimatu cukiernianego niż restauracyjnego.

Koleżanka wyczytała, że potrawy są przygotowywane na bieżąco, jednak jak poprosiła o pewną modyfikację dania, to okazało się, że się nie da, bo jest to już zrobione. Więc takie to one są na bieżąco przygotowywane… 🙂 W każdym razie obsługa była bardzo profesjonalna.

Jedzenie było naprawdę pyszne, ale nie da się ukryć, że ceny też były dość wysokie. 

Za to z okien roztacza się piękny widok. Na kilka drzew, jakieś budynki i taras. Jak my tam byliśmy to pięknie tam padał śnieg i było naprawdę uroczo. Ogólnie bardzo mi się podobało.

Źródło: https://www.groupon.pl/deals/ga-hotel-sound-bossa-nova

Źródło: https://www.groupon.pl/deals/ga-hotel-sound-bossa-nova

Trasy narciarskie 

Puchatek 

Świetna trasa dla początkujących do nauki. Nie za długa, nie za krótka. Zjazd z ławeczki bardzo przystępny. Poczatkujące i przestraszone osoby powinny czuć się bardzo dobrze na tej trasie. Ja się czułam.  

 

 

 

Źródło: Phot by David Klein on Unsplash

Lolobrygida 

Na tę trasę poszliśmy drugiego dnia. Niby trudniejsza i czerwona, ale nasza instruktorka stwierdziła, że spokojnie damy radę. Tym razem zabezpieczyliśmy się i wcześniej obskoczyliśmy wszystkie wypożyczalnie sprzętu, aby mieć pewność, że buty będą pasowały. Buty okazały się być dobre, chociaż ciężko było mi je dobrać z tego względu, że już miałam uraz po dniu poprzednim i wszystko mnie uwierało i strasznie przeszkadzało. W końcu, gdy już wybraliśmy odpowiedni sprzęt, spotkaliśmy się z instruktorką i pojechaliśmy na Lolobrygidę. Nie obyło się jednak bez przygód… Narty zawsze zakładaliśmy po przekroczeniu bramki uprawniającej do wjazdu na górę. Tak też zrobiliśmy tym razem. Śnieg od rana sypał niemiłosiernie, więc warunki były (podobno) dość trudne. Gdy stanęłam na nartach okazało się, że nie ślizgają się tak dobrze jak wczoraj, ale zapytałam instruktorki, czy jest to spowodowane tą niesprzyjającą pogodą a ona potwierdziła moje obawy. Więc nie zastanawiając się dłużej wjechaliśmy na górę. Na górze okazało się, że narty nie jadą wcale. Próbowaliśmy jeszcze ratować sprawę, jednak straciliśmy tylko godzinę z instruktorem, bo pomimo podjętych prób sytuacja nie została opanowana. Do nart przyczepiony był lód, którego nie byliśmy w stanie dobrze wyczyścić. Po „oczyszczeniu” instruktorka nasmarowała narty parafiną. Pozornie było lepiej, ale później jedna narta jechała a druga hamowała i tak na zmianę. W związku z tym musieliśmy zjechać… Wypożyczalnia dała nam jakąś zniżkę, ale to bardziej z naszych nacisków niż chęci rekompensaty. A wszystko to, co dzięki nim straciliśmy zostało zapomniane… 

Gdy wymieniliśmy sprzęt i drugi raz wróciliśmy na Lolobrygidę warunki pogodowe stały się jeszcze gorsze, szczerze mówiąc były okropne. Wiatr mało głowy nie urwał – my oczywiście bez gogli 🙂, bo to przecież taki bardziej gadżet niż praktyczna rzecz – tak myślałam, ale tylko do tego momentu. Okazało się, że nie. Nie nie doceniajcie funkcji tego elementu narciarskiego wyposażenia, bo jest on naprawdę bardzo istotny, szczególnie gdy się przejeżdża pod armatkami naśnieżającymi stok – o czym także mogłam się przekonać. 

Źródło: Photo by Asoggetti on Unsplash

Zjazd 2 

W kwestii samego zjazdu na początku było rewelacyjnie, ale po przejechaniu kawałka trasy wyszło na wierzch zmęczenie i potem… Potem to już była katastrofa. Nie mogłam nic zrobić, ciało nie było mi w ogóle posłuszne. Jak lewą nogą byłam jeszcze w stanie coś zrobić, tak prawa latała bezwładnie 🙁 i tylko mi przeszkadzała. Mnie więcej w połowie, już byłam tak wypompowana, a warunki pogodowe pogorszyły się jeszcze bardziej, że myślałam, że już nie zjadę… Tak mnie nogi bolały, że masakra!!! Mówię Wam, przed wyjazdem na narty ćwiczcie nogi. Ja byłam tak zmęczona, że ciężko mi było stać. Nawet jazda z górki (nie wspominając już o podejmowanych próbach skręcania) sprawiała mi okropny ból. Czułam w mięśniach palących ból. Gdy wreszcie dotarłam na dół byłam przeszczęśliwa, że udało mi się pokonać tę trasę, tym bardziej, że co chwila wieźli kogoś, kto uległ wypadkowi. Byłam tak okropnie zmęczona, że ciężko to nawet opisać. Wróciłam do hotelu i padłam spać! Ale pomimo zmęczenia i tak byłam niezwykle przeszczęśliwa.  

Uważam, że jazda na nartach jest naprawdę super. Polecam.  

Photo by Samuel Ferrara on Unsplash

The post Narty – podejście drugie first appeared on Droga do szczęścia.

]]>
280